Rozmowa z Bartoszem Kołeckim - tancerzem

Młody człowiek wielki sukces”

 

Młodzi piszą: Rozmowa z Bartoszem Kołeckim, tancerzem scenicznym Zawodowej Grupy Tanecznej Volt Agustina Egurroli. Występuje on na scenie w programach telewizyjnych oraz dużych festiwalach muzycznych. Brał udział w teleturnieju ,,Milionerzy”, gdzie wygrał ćwierć miliona złotych. Również dostał się on w początkach swojej kariery wraz z zespołem tanecznym do półfinału „Mam talent!”. Dziś dowiemy się, w jaki sposób udało mu się to osiągnąć mimo młodego wieku.

Zuzanna Ćwiklińska: – Od czego zaczęła się pana przygoda z tańcem?

Bartosz Kołecki: Gdy miałem 6 lat, mama zapisała mnie na zajęcia taneczne w przedszkolu, żebym mógł tam spożytkować swój nadmiar energii. I tak tę energię wydatkuję do dziś.

Jak to się stało, że tańczy pan na tak dużych festiwalach?

W 2016 roku, szukając nowych wyzwań (wcześniej trenowałem wyłącznie taniec towarzyski), trafiłem na casting do grupy TV Project, która działa w Egurrola Dance Studio. Uczestnictwo w niej ma na celu przygotowanie i doskonalenie warsztatu tanecznego, aby później móc wykorzystać go na scenie. Mnóstwo godzin spędzonych na sali, ogrom pracy. Początkowo brałem udział w mniejszych przedsięwzięciach, potem miałem okazję występować wspólnie z grupą Volt na coraz większej liczbie wydarzeń i projektów, aż w końcu sam zostałem jej członkiem.

Jakie emocje towarzyszą panu podczas występów przed tak dużą publicznością?

Przed każdym występem towarzyszy mi dreszczyk emocji, lekki stres – w końcu patrzy na nas trochę osób. Ale nie jest to stres pętający nogi. Na szczęście zdenerwowanie przy występach nigdy nie powodowało, że się blokowałem, a wręcz przeciwnie. Nazywam to stresem pozytywnym, który działa na mnie motywująco. Pozwala się skupić, bo jestem świadomy, że oprócz tego, że kocham to, co robię, to jest to moja praca, z której jestem rozliczany i musi ona zostać należycie wykonana. Nie tyle dla kogoś, ale sam lubię mieć poczucie dobrze wykonanej pracy i świadomość tego, że zrobiłem wszystko najlepiej, jak tylko potrafiłem.

Czy ma pan jeszcze jakieś marzenia odnośnie swojej kariery?

Tak, mam jeszcze kilka marzeń, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że jestem już bliżej jak dalej końca mojej kariery tanecznej, ale zawsze powtarzam, że o planach i marzeniach lepiej nie mówić, bo lubią ciszę, a lepiej po prostu wdrażać je w życie. A gdy się spełniają, wtedy na pewno reszta świata o tym słyszy.

Czy taniec jest tym, co chce pan robić już zawsze, czy jednak ma jeszcze inne plany odnośnie swojej kariery?

Kariera tancerza scenicznego nie trwa wiecznie. Chciałbym, żeby w moim życiu taniec był obecny zawsze, w mniejszym lub większym stopniu. Na pewno nie jestem typem osoby, która tylko i wyłącznie mogłaby prowadzić zajęcia. Owszem, dzieje się to regularnie, ale nigdy nie było i nie będzie to moje główne zajęcie. Mam kilka pomysłów na swoją przyszłość, część związana jest z tańcem, a część nie. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Jakie inne pasje oprócz tańca pan posiada?

Podróże! Uwielbiam, kocham podróżować, zarówno daleko i na długi okres, jak również na jednodniowe wycieczki. Jestem głodny świata, ludzi oraz uważam, że z każdej podróży (nawet zwykłych wakacji) człowiek wraca bogatszy o doświadczenia, spotyka i rozmawia (być może tylko raz w życiu) z nowo poznanymi osobami, nieustannie poszerza swoje horyzonty, co pozwala spojrzeć na otaczający go świat i sprawy z kompletnie innej perspektywy. Gdybym miał nieograniczone środki oraz czas, to zdecydowanie podróżowałbym i tańczył do bólu! Poza tym jestem aktywnym człowiekiem, wszelki rodzaj aktywności fizycznej to coś, co lubię: bieganie, piłka, rower, chodzenie po górach, siłownia... Można by wymieniać w nieskończoność.

Co skłoniło pana do udziału w programach telewizyjnych?

Chęć przeżycia przygody. Mój zawód nauczył mnie obycia z kamerą i spowodował, iż nie czuję tremy spowodowanej występami w telewizji. Sprawia mi to ogromną radość i frajdę. Każdą możliwość występu w jakimkolwiek programie traktowałem jak zabawę i możliwość przeżycia czegoś nowego, co sprawia, że z każdym występem mam miłe wspomnienia, nawet gdy nie wszystko idzie po mojej myśli.

Jak wspomina pan swój udział w „Mam talent!”?

Superprzeżycie. Pamiętam, że na castingu to ja wyznaczony byłem do rozmowy z jurorami i to było dla mnie bardziej stresujące niż sam pokaz! Jednak występ na scenie, tańcząc, a występ na scenie, kiedy trzeba coś powiedzieć, to dwie różne sprawy, a wtedy było to jedno z moich pierwszych doświadczeń, jeśli chodzi o wypowiadanie się przed tak szeroką publicznością. W późniejszym czasie pracowałem nad tym i nie czuję w związku z tym już takiej tremy. Co do półfinału odcinka na żywo, to z chęcią, nie licząc występu na scenie, wymazałbym tamten dzień z pamięci... Pech chciał, że tamtego dnia fatalnie się czułem, miałem gorączkę, wymiotowałem, nie byłem w stanie nic zjeść – syf, kiła, mogiła i dwa metry mułu. Przez to tamten dzień wspominam trochę słodko-gorzko, ale pomimo tego pamiętam, że czerpałem radość z każdej sekundy spędzonej na scenie i dałem z siebie absolutnie maksimum. Gdy danego dnia nie jesteś w najwyższej formie fizycznej czy psychicznej, jeszcze ważniejsze jest skupienie i koncentracja, bo wtedy dużo łatwiej o jakąś pomyłkę. Tamten występ był dla mnie wyjątkowy pod tym względem, że występowaliśmy jako grupa taneczna i to na nas była skupiona uwaga, a nie jak to zazwyczaj bywa, że na scenie pojawiamy się jako uzupełnienie występu jakiejś gwiazdy. Człowiek lubi być zauważony i mieć świadomość tego, że to właśnie na niego skierowany jest wzrok, a jego praca doceniona. Oczywiście pozostał mały niedosyt w związku z brakiem awansu do finału, ale takie są zasady, a stawka była naprawdę wyrównana.

Jakie emocje towarzyszyły podczas tego, jak zasiadał pan na fotelu w programie ,,Milionerzy”?

Siedząc jako jeden z sześciu uczestników etapu „Kto pierwszy, ten lepszy”, czułem ogromny stres i zdenerwowanie. Był on spowodowany tym, iż za mną i za każdą biorącą udział w programie osobą była już bardzo długa droga zgłoszeniowa, sito weryfikacji i kilka etapów wyłaniania docelowej szóstki. Został przede mną ostatni krok do wykonania i najbardziej szkoda byłoby mi, że to wszystko miałoby zostać zaprzepaszczone na ostatniej prostej tym bardziej, że ściągnąłem do studia ze sobą swoich rodziców i dziewczynę (a teraz już żonę). Ale udało się! Kiedy usiadłem przed Hubertem Urbańskim, cały stres i zdenerwowanie minęło, a zaczęła się dobra zabawa i wydaje mi się, że znów to było kluczem do sukcesu. Tak jak wspominałem, podszedłem do gry jak do przygody, którą później fajnie będzie wspominać. Cały czas przyjmowałem, że niczego nie mogę przegrać, a jedynie ewentualnie mogę zyskać, przez co spędziłem fantastyczny czas i nie nakładałem na siebie niepotrzebnej presji. Oczywiście przez pewien okres po nagraniu programu chorowałem przez to, że mimo iż obstawiałem prawidłową odpowiedź, to zrezygnowałem z gry. Bardzo chciałem usłyszeć pytanie za milion, ale mimo wszystko mogę mówić, że znałem odpowiedzi na wszystkie pytania, z którymi musiałem zmierzyć się w teleturnieju.

Teraz pytanie bardziej ze strefy prywatnej. Jak się pan czuje jako świeżo upieczony mąż?

Fantastycznie! Jak to mówią, po ślubie niby nic się nie zmienia, a tak naprawdę wszystko się zmienia. Na początku traktowałem to powiedzenie z przymrużeniem oka, ale po fakcie stwierdzam, że faktycznie coś w tym jest i nie do końca jestem w stanie stwierdzić co. Niby cały czas jesteś z tą osobą, z którą byłeś już długo. Ale ta osoba oficjalnie, przy świadkach, ślubowała ci, że będzie już z tobą na ZAWSZE, do końca swoich czy moich dni, na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie. I to o to chyba najbardziej chodzi. Mam takie poczucie i chcę je też dawać mojej żonie, że co by nie było, co by się nie działo i czego bym nie robił, to zawsze za moimi plecami będzie stała ta jedna osoba, która będzie mnie wspierała i towarzyszyła mi w każdej drodze. Zawsze. Tak na amen.

Na zakończenie chciałabym jeszcze zapytać o to, czy uważa pan, że osiągnął sukces jak na swój młody wiek?

Odnieść sukces to bardzo subiektywne określenie. Część osób może nawet nie śnić, żeby dojść do miejsca, w którym się znajduję, dla innych może być to nic takiego. I mam tego świadomość. Na pewno czuję dumę z tego, gdzie jestem, bo wiem, ile pracy i poświęceń kosztowało mnie i moich bliskich, żeby się tu znaleźć. Sukcesy można odnosić na wielu płaszczyznach i czuję, że na niektórych mam jeszcze spore pole do popisu. Niestety albo stety mam tak, że wiecznie czuję niedosyt, przez co prę nieustannie do przodu i mam nadzieję, że nigdy nie zabraknie mi chęci, żeby robić to dalej. Z jednej strony takich jak ja na świecie są tysiące, jak nie miliony, z drugiej strony przypadki osób z mniejszego miasta, które przebyły taką długą drogę, są w dalszym ciągu traktowane jako rzadkość. Udało mi się w życiu parę rzeczy. Tak, uważam, że odniosłem sukces, ale na pewno nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.

Chciałabym bardzo podziękować za rozmowę oraz pogratulować tego, ile pan osiągnął. Życzę dalszych sukcesów w życiu.